Hey. I'm back. Today I'll tell you a story about an exciting trip, but as always, it's connected to a person. 
We arrived in Huelva with Piotrek in the evening. A long train journey from Madrid. At first, we sat together, then I moved to be alone by the window. I gazed at the passing scenery. Train rides and the images outside the window always remind me of a scene from the movie "Top Secret" with Val Kilmer, where he paints a landscape while sitting in a compartment. Blurred lines... 
That's how it all looked at first. Blurry. Each moment, a new image merged with the previous one, only to suddenly transform into individual frames that I began to describe in my mind—a Spain I hadn't seen this way before. A sun-drenched desert landscape with olive groves. I drifted off, thinking about those lonely houses in the middle of nowhere. How quiet it must be there. In one of those houses, a man stood in the doorway. He looked at the train. We exchanged glances. He followed my gaze, and I followed his. He was far away, but I felt like we knew each other. For those few moments. I woke up in the evening. In Huelva. 
I met Carlos while walking through bars and restaurants, searching for interesting people. Those are worth capturing. Those are worth documenting. Right at the entrance of The Gallery Bar, I was greeted by the sincerest smile I had ever seen. It not only invited me inside but also evoked a sense of security, a connection that transcended words and introductions. 
I ordered a beer and looked around the bar. Rock music was playing, and it seemed to be the best advertisement for the place, as it had drawn me in from the street. I asked if Carlos would be interested in posing while wearing a space traveler outfit. Everything felt right—the lighting, the people around, the atmosphere. But with that smile, I felt that it was crucial for it to become a part of Rocket Design. I don't have much to offer. I don't pay models; I give them my products. I also offer my commitment and willingness to dedicate time to tell their stories. Clothes are just an accessory. 
We agreed to meet again the next evening. 
It's amazing to watch someone whom people come to be around. Someone who infects them with enthusiasm and joy. Before I started taking photos, I observed how more and more people came to chat for a while. They had a beer and said goodbye until the next time. Some came just to say hello. 
I watched him work. I could always see his smile, whether he was wiping the bar, preparing a drink, or looking at his phone... there was always a super friendly vibe emanating from him. It's cool because, on his Instagram profile, he posts reels with bloopers... There's no way that temperament doesn't require a total detachment from life ;)
I took out my camera. 
I started snapping pictures. Sometimes he noticed me and forgot about my presence, completely focused on his customers and the bar. We talked a lot. Then I began talking to the people he introduced me to. Such kind people attract others like themselves—I found out that most of the customers either shared their gift or were looking for like-minded individuals. Regardless of age or gender, happy people started to gather around. They told me their stories, and they wanted to hear mine. 
The evening was truly magical. We started drinking stronger spirits. The music got louder, filling the bar and spilling out onto the streets, attracting more guests. It worked as a sort of selection process, I think. I remembered David with a dog - complete brotherhood. He was as big as a bear and felt right at home. Apparently, he had spent many evenings there and became part of the place. I had a long conversation with Brey who was starting to design and take photos. She wanted to ask me what I thought about what she was doing. I didn't want that role because I'm also a freak, like her. So I quickly changed my role from a mentor to a partner who also observes the world, looking for details. For a moment, I was showered with an abundance of warmth from the Tattoo Artist Manu, who, along with his girlfriend and friends, passed through the bar giving a lot of nice atmosphere.
I glanced at my watch. I felt a pang. It was as if someone had started to close the curtain on reality, bringing back thoughts of responsibilities. The next day, we had a journey ahead. I helped with the cleaning a bit to prolong my time in that place with Carlos. We hugged like friends, or maybe friends. A few hours. My mind and soul felt rejuvenated as if I had been on an incredible vacation for a very long time. It was one year ago and I can still go back with my feelings to The Gallery Bar. . 
Physically, I was exhausted. On the way to the hotel, I sat on a wall somewhere, watching the city fall asleep, observing drunk and happy people, and saying goodbye to Huelva. 
Piotr, thank you for this trip.

​​​​​​​
Hej. Wracam. Dziś opowiem historię bardzo ciekawego wyjazdu ale jak zawsze wiąże się z osoba. 
Trafiliśmy z Piotrkiem do Huelvy wieczorem. Długa trasa pociągiem z Madrytu. Najpierw siedzieliśmy razem, potem przesiadłem, by pobyć samemu przy oknie.  Zapatrzyłem się w to, co migało mi za oknem. Jazda pociągiem i obrazy zza szyby  zawsze kojarzą mi się ze sceną filmu z Valem Kilmerem - Top Secret, gdzie będąc w przedziale przed sztalugą malował obraz krajobrazu. Rozmazane linie…
Najpierw tak wszystko wyglądało. Maziaje. Co chwila nowy obraz zlewał mi się z poprzednim… by nagle zmienić się w poszczególne kadry, którymi zacząłem opisywać w głowie, Hiszpanię jakiej dotychczas w ten sposób nie widziałem. Pustynny krajobraz spalony słońcem z gajami oliwnymi. Odpłynąłem myśląc o tych samotnych domach pośrodku niczego. Jak cicho tam musi być. W jednym z takich domów stał mężczyzna w progu. Patrzył na pociąg. Wymieniliśmy się spojrzeniami. Podążył za moim wzrokiem, ja za jego. Był daleko, ale czułem, że się poznaliśmy. Przez te kilka chwil. Obudziłem się wieczorem w Huelvie.
Poznałem tam Carlosa chodząc po barach i restauracjach szukając ciekawych ludzi. Wartych uwiecznienia. Zapisania. Na samym wejściu do Gallery Bar, przywitał mnie najszczerszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałem. Taki, który nie tylko mnie zaprosił do środka, ale wzbudził poczucie bezpieczeństwa, jakieś połączenie, które trafia bez słów. Bez zapoznania. 
Zamówiłem piwo. Rozglądałem się po barze. Leciała rockowa muzyka, która była chyba najlepsza reklama miejsca bo to ona mnie ściągnęła z ulicy. Zagadałem o to, czy nie miałby ochoty pozować mając na sobie space travelera. Wszystko mi siedziało, światło, ludzie wokół, atmosfera. Ale ten uśmiech, czułem, bardzo mi zależało na tym, by stał się częścią Rocket Design. Nie mam dużo do zaoferowania. Nie płacę modelom i modelkom, daję im swoje produkty. Daje też moje zaangażowanie i chęć poświęcenia czasu na opowiedzenie historii. Ciuchy są dodatkiem. Nie zawsze muszą być na fotach. Nawet coraz rzadziej je umieszczam. 
Umówiliśmy się na następny wieczór. 
Fajnie jest patrzeć na typa, do którego przychodzą ludzie by przy nim pobyć. By zaraził ich entuzjazmem, radością. Zanim zacząłem robić zdjęcia, obserwowałem jak kolejne osoby przychodzą, by pogadać chwilę. Wypijali piwo i żegnali się - do następnego. Wpadali też tacy, którzy chcieli się tylko przywitać. 
Patrzyłem jak pracował. Ciągle widziałem jego uśmiech. Czy przecierał bar, czy składał drinka czy patrzył na (w) telefon,,, zawsze biła z niego super przyjacielskość. Fajnie, bo na swoim profilu instagramowym wrzuca w reelsach filmy z failami,,, nie ma opcji taki temperament wymaga totalnego dystansu do życia ;) 
Wyjąłem aparat. 
Zacząłem pstrykać. Czasami widział, że jestem, a czasami zapominał o mojej obecności skupiając się totalnie na klientach, barze. Dużo gadaliśmy. A potem zacząłem rozmawiać z ludźmi, których mnie przedstawiał. Tacy życzliwi ludzie przyciągają podobnych sobie - okazało się że większość klientów, albo zaraził swoim darem, albo podobni ludzie szukają podobnych sobie. Niezależnie od wieku, płci, wokół zaczęli przewijać się szczęśliwi ludzie. Opowiadali mi swoje historie. Chcieli poznać moją. 
Wieczór był totalnie magiczny.  zaczęliśmy pić mocniejsze trunki. Muza coraz głośniej wypełniała bar i wylewała się na ulice przyciągając kolejnych gości. To trochę działało jak selekcja, tak mi się wydaje. Zapamiętałem Davida z psem. Totalne braterstwo. Wielki niczym niedźwiedź, czuł się tam jak u siebie. Podobno wiele wieczorów spędził tam i stał się częścią tego miejsca, długo rozmawiałem z Bay, która zaczyna projektować, robi zdjęcia. Chciała podpytać, co sadze o tym, co robi. Nie chciałem takiej funkcji, bo tez jestem freakiem, jak ona. Wiec szybko zmieniłem swoja funkcje z mentora na partnera, który też przygląda się światu szukając detali. Przez chwilę zostałem zasypany masą serdeczności, ze strony Tatuażysty, który wraz ze swoją dziewczyną i znajomymi przewinął się w barze.  
Spojrzałem na zegarek. Poczułem ukłucie. To jakby ktoś zaczął zaczął zasłaniać rzeczywistość kurtyna codzienności, wróciły myśli o obowiązkach. Następnego dnia trasa. 
Pomogłem trochę w sprzątaniu, by jeszcze chwile być w tym miejscu razem z Carlosem. Uściskalismy sie jak przyjaciele, a może przyjaciele. Kilka godzin. A moja głowa i chyba dusza odpoczęła jakbym był na jakiś niesamowitych wakacjach trwających od bardzo dawna. 
Fizycznie byłem wyczerpany. W drodze do hotelu usiadłem gdzieś na murku patrząc na zasypiające miasto, pijanych roześmianych ludzi i żegnając się z Huelva. 
Piotr dziękuje Ci za ten wyjazd

You may also like

Back to Top