This is not our first meeting... Every session with Patrycja is like a big motivational sandwich. I indulge myself in watching her devote herself to what brings her great joy. I can see with the eyes of my imagination how many years of hard work, toil, and sacrifices she must have behind her to be in this place. I mentioned that I don't like to exaggerate the world in photos,
and I don't agree with cleaning, and editing in a way that makes the model look flawless. Taking photos itself is already a reality-breaking process. I try not to use presets that would enhance what I see. When I was editing the photos below, I saw many bruises, imprints, and scratches on Patrycja's body, which many people would want to hide. I said I wouldn't retouch them (she didn't suggest removing them), and she agreed. Nowadays, in the era of hyper-quality and perfection, such an attitude is somewhat of an exception. I had the opportunity to experience what dictates it. Patrycja doesn't have to pretend. She knows her worth, and it is the result of her hard work. I saw it in this and previous sessions. She does it for herself. She derives pleasure and satisfaction from it. Every attempt to perform a daring figure, even if unsuccessful, makes her want more. I saw how exhausted she was, how her body set limits that seemed like the end of the session to me, a few seconds to catch her breath, sweat running down, and then she was soaring high up near the ceiling again.
and I don't agree with cleaning, and editing in a way that makes the model look flawless. Taking photos itself is already a reality-breaking process. I try not to use presets that would enhance what I see. When I was editing the photos below, I saw many bruises, imprints, and scratches on Patrycja's body, which many people would want to hide. I said I wouldn't retouch them (she didn't suggest removing them), and she agreed. Nowadays, in the era of hyper-quality and perfection, such an attitude is somewhat of an exception. I had the opportunity to experience what dictates it. Patrycja doesn't have to pretend. She knows her worth, and it is the result of her hard work. I saw it in this and previous sessions. She does it for herself. She derives pleasure and satisfaction from it. Every attempt to perform a daring figure, even if unsuccessful, makes her want more. I saw how exhausted she was, how her body set limits that seemed like the end of the session to me, a few seconds to catch her breath, sweat running down, and then she was soaring high up near the ceiling again.
We don't talk much, hardly suggesting anything, everything happens before my eyes, but without words. Only the sound of the shutter and heavy music playing in the background. In the first few minutes, as she warmed up, I understood and saw that she drifted away with her thoughts and body somewhere far. She is completely focused. As if she can feel every muscle, knowing if it's already warmed up. As if she plans every move, and visualizes the further course of training and performance. It took me time to calm down and join as a silent observer. It's the moment when I feel that she allows me to see her world, to enter where she is usually alone.
And despite my presence, she often forgets that I'm there.
And despite my presence, she often forgets that I'm there.
In everyday life, she is a devoted mother, she works, and this space is a place that gives her strength and motivation. It's nice because I didn't feel time slipping away. Two hours remained somewhere behind, and after a few more, we knew we had probably succeeded. She was enjoying herself while being able to practice, and I was delighted with the opportunity to do what I love.
Once upon a time, pole dance was associated with a cheap Go Go club standing alone somewhere by the highway in California,
a smoky room, spilled beer, and eager guests. I feel silly that I only saw this form of art that way. It somehow influenced how
I initially imagined Patrycja. It's great to fight against our own stereotypes, even though they seemed like the only truth to me.
I apologize.
a smoky room, spilled beer, and eager guests. I feel silly that I only saw this form of art that way. It somehow influenced how
I initially imagined Patrycja. It's great to fight against our own stereotypes, even though they seemed like the only truth to me.
I apologize.
I understand why this sun-filled room is her garden, where she can hide and shape it in her own way.
Dance in it, not only to the music from the speakers but also to what plays in her soul. This park is well-tended, with some parts blooming chaotically, but there are also areas where everything is trimmed and planned. There are climbing plants growing in it, where you can climb high up... Thank you for the admission ticket, and for these moments.
Dance in it, not only to the music from the speakers but also to what plays in her soul. This park is well-tended, with some parts blooming chaotically, but there are also areas where everything is trimmed and planned. There are climbing plants growing in it, where you can climb high up... Thank you for the admission ticket, and for these moments.
To nie pierwsze nasze spotkanie,,,
Każda sesja z Patrycją to wielka motywacyjna kanapka. Napycham się mogąc obserwować jak oddaje się temu co daje jej wielką radość. Widzę oczami wyobraźni, jak wiele lat ciężkiej pracy, harówki i wyrzeczeń musi mieć za sobą, by być w tym miejscu.
Wspominałem, że nie lubię przekoloryzować świata w zdjęciach, nie zgadzam się na czyszczenie, obrabianie w taki sposób by model, modelka wyglądali nieskazitelnie. Samo robienie fot jest już procesem załamującym rzeczywistość. Staram się nie używać presetów, które miałyby poprawić to, co widzę. Kiedy obrabiałem poniższe foty, zobaczyłem na ciele Patrycji wiele siniaków, odcisków, zadrapań, które niejedna osoba bardzo by chciała ukryć. Powiedziałem, że tego nie oczyszczę (nie sugerowała mi bym je usuwał), zgodziła się. W dzisiejszych czasach hiper jakości, idealności taka postawa to jakiś totalny wyjątek. Miałem możliwość doświadczyć tego, czym jest podyktowana.
Patrycja nie musi udawać. Zna swoją wartość, a jest nią doświadczenie wynikające z ciężkiej pracy. Zobaczyłem to na tej
i poprzednich sesjach. Robi to dla siebie. Czerpie z tego przyjemność i satysfakcję. Każda próba wykonania karkołomnej figury, nawet tej nieudanej sprawia, że chce więcej. Widziałem jak bardzo była zmęczona, jak organizm wyznaczał granice, które wydawały mi się końcem sesji, paręnaście sekund na oddech, otarty pot i znów unosiła się gdzieś pod sufitem.
i poprzednich sesjach. Robi to dla siebie. Czerpie z tego przyjemność i satysfakcję. Każda próba wykonania karkołomnej figury, nawet tej nieudanej sprawia, że chce więcej. Widziałem jak bardzo była zmęczona, jak organizm wyznaczał granice, które wydawały mi się końcem sesji, paręnaście sekund na oddech, otarty pot i znów unosiła się gdzieś pod sufitem.
Mało co rozmawiamy, prawie niczego nie sugeruje, wszystko się dzieje na moich oczach, ale bez słów. Jedynie dźwięk migawki i ciężkie granie w tle. Pierwsze minuty,,, gdy się rozgrzewała zrozumiałem i zobaczyłem, że odfrunęła myślami
i ciałem gdzieś daleko.
i ciałem gdzieś daleko.
Jest całkowicie skupiona. Jakby czuła każdy mięsień, wiedziała czy jest już rozgrzany. Jakby planowała każdy kolejny ruch, wizualizowała sobie dalszy przebieg treningu, występu. Potrzebowałem czasu, by też się wyciszyć i dołączyć jako cichy obserwator. To moment, w którym czuję, że pozwala mi bym zobaczył jej Świat, w którym grawitacja nie istnieje.
I mimo mojej obecności często zapomina, że jestem obok.
I mimo mojej obecności często zapomina, że jestem obok.
Na co dzień jest oddaną mamą, pracuje, a ta przestrzeń jest dla niej miejscem dającym siłę i motywację.
Fajnie, bo nie czułem uciekającego czasu. Dwie godziny zostały gdzieś z tyłu, po paru kolejnych wiedzieliśmy, że się chyba udało. Ona dobrze bawiła się mogąc ćwiczyć, a ja cieszyłem się z możliwości robienia tego co lubię.
Fajnie, bo nie czułem uciekającego czasu. Dwie godziny zostały gdzieś z tyłu, po paru kolejnych wiedzieliśmy, że się chyba udało. Ona dobrze bawiła się mogąc ćwiczyć, a ja cieszyłem się z możliwości robienia tego co lubię.
Kiedyś taniec na rurze kojarzył mi się z tanim klubem Go Go stojącym samotnie gdzieś przy autostradzie w Kalifornii- zadymione pomieszczenie, rozlane piwo, napaleni goście. Głupio mi, że jedynie tak widziałem tę formę sztuki. To w jakimś stopniu rzutowało na to jak wyobrażałem sobie na początku Patrycję. Fajnie jest walczyć z własnymi stereotypami mimo,
że wydawały mi się jedyną prawdą. Przepraszam.
że wydawały mi się jedyną prawdą. Przepraszam.
Rozumiem, czemu ta sala wypełniona słońcem jest jej ogrodem, w którym może się schować, kształtować go po swojemu. Tańczyć w nim nie tylko do muzyki z głośników, ale do tego co gra jej w duszy. Ten park jest wypielęgnowany, w części kwitnie chaotycznie, ale są też miejsca, gdzie wszystko jest przystrzyżone i zaplanowane. Rosną w nim pnącza,
po których można się wspinać, gdzieś wysoko,,,
po których można się wspinać, gdzieś wysoko,,,
Dziękuję za bilet wstępu, na te parę chwil.